Czarna ciecierzyca w sosie rodzynkowym
W Indiach mawia się, że wystarczy dziennie zjadać dziesięć nasion ciecierzycy, by nigdy nie mieć zawału serca. Ile w tym prawdy, nie wiem, ale proponuję Wam ciekawy i nietypowy przepis, dzięki któremu możecie jeść więcej ciecierzycy.
Według tego przepisu chili, czosnek, cebulę i imbir miksuje się z namoczonymi rodzynkami na pastę i podsmaża. Do tej megaaromatycznej mieszanki dodaje się, nietypowo jak na kuchnię indyjską, jedynie kolendrę i kumin. W efekcie otrzymuje się bardzo podobny smak, co przy wykorzystaniu pulpy tamaryndowca. Słodkawo-cierpki, wyjątkowo aromatyczny sos świetnie pasuje do ciecierzycy. Wyśmienicie nada się też do podsmażonego tofu. Jeśli nie macie czarnej odmiany ciecierzycy, której poświęciłam kiedyś cały post (klik), użyjcie zwykłej, dostępnej w polskich sklepach odmiany, którą osobiście zdecydowanie wolę od czarnej - tak pod względem smaku, jak z uwagi na zdecydowanie krótszy czas gotowania.
Przepis pochodzi z książki, którą nieustannie promuję na blogu - 660 curries Raghavana Iyera.
Czarna ciecierzyca w sosie rodzynkowym (dla 3-4 osób)
3/4 szklanki suchej ciecierzycy
1 łyżeczka ziaren kolendry
1/2 łyżeczki kuminu
3/4 szklanki rodzynek
3/4 szklanki wrzątku
1 mała cebula
3 ząbki czosnku
1 papryczka chilli, najlepiej zielona (w przepisie są 4 ;)
4 cm obranego ze skórki imbiru
2 łyżki oleju
mały słoiczek koncentratu pomidorowego
1 łyżeczka soli (lub do smaku)
4 łyżki drobno posiekanej kolendry (u mnie nać pietruszki)
(w oryginalnym przepisie jest także 1/2 szklanki śmietany kremówki - pominęłam)
Ciecierzycę namoczyć na noc. Następnego dnia ugotować do miękkości (w przypadku czarnej ciecierzycy zajmie to 2-2,5 h).
Rodzynki zalać wrzątkiem i poczekać, aż napęcznieją (30 minut).
Na suchej patelni uprażyć ziarna kolendry i kuminu, aż zapachną, a kumin zmieni kolor na brunatny - 1-3 minuty, po czym natychmiast przesypać do miseczki do wystudzenia. Zmielić lub rozetrzeć w moździerzu.
Imbir i czosnek zetrzeć na tarce. Dodać pokrojoną w ćwiartki cebulę, pozbawione pestek i ogonka chili oraz osączone rodzynki (wodę z moczenia zachować). Zmiksować na pastę.
Na patelni rozgrzać olej i podsmażyć na nim powstałą pastę, aż ściemnieje - około 5 minut. Zalać wodą z moczenia rodzynek i gotować dalsze 3 minuty.
Dodać koncentrat pomidorowy i sól, wymieszać i gotować dalej, cały czas mieszając, aż sos zgęstnieje i zacznie się oddzielać olej.
Dodać do sosu ugotowaną ciecierzycę, 1 szklankę wody i gotować, aż woda wyparuje, a sos oblepi ciecierzycę.
Pod koniec dodać mielone kolendrę i kumin.
Posypać nacią kolendry lub pietruszki.
Według tego przepisu chili, czosnek, cebulę i imbir miksuje się z namoczonymi rodzynkami na pastę i podsmaża. Do tej megaaromatycznej mieszanki dodaje się, nietypowo jak na kuchnię indyjską, jedynie kolendrę i kumin. W efekcie otrzymuje się bardzo podobny smak, co przy wykorzystaniu pulpy tamaryndowca. Słodkawo-cierpki, wyjątkowo aromatyczny sos świetnie pasuje do ciecierzycy. Wyśmienicie nada się też do podsmażonego tofu. Jeśli nie macie czarnej odmiany ciecierzycy, której poświęciłam kiedyś cały post (klik), użyjcie zwykłej, dostępnej w polskich sklepach odmiany, którą osobiście zdecydowanie wolę od czarnej - tak pod względem smaku, jak z uwagi na zdecydowanie krótszy czas gotowania.
Przepis pochodzi z książki, którą nieustannie promuję na blogu - 660 curries Raghavana Iyera.
Czarna ciecierzyca w sosie rodzynkowym (dla 3-4 osób)
3/4 szklanki suchej ciecierzycy
1 łyżeczka ziaren kolendry
1/2 łyżeczki kuminu
3/4 szklanki rodzynek
3/4 szklanki wrzątku
1 mała cebula
3 ząbki czosnku
1 papryczka chilli, najlepiej zielona (w przepisie są 4 ;)
4 cm obranego ze skórki imbiru
2 łyżki oleju
mały słoiczek koncentratu pomidorowego
1 łyżeczka soli (lub do smaku)
4 łyżki drobno posiekanej kolendry (u mnie nać pietruszki)
(w oryginalnym przepisie jest także 1/2 szklanki śmietany kremówki - pominęłam)
Ciecierzycę namoczyć na noc. Następnego dnia ugotować do miękkości (w przypadku czarnej ciecierzycy zajmie to 2-2,5 h).
Rodzynki zalać wrzątkiem i poczekać, aż napęcznieją (30 minut).
Na suchej patelni uprażyć ziarna kolendry i kuminu, aż zapachną, a kumin zmieni kolor na brunatny - 1-3 minuty, po czym natychmiast przesypać do miseczki do wystudzenia. Zmielić lub rozetrzeć w moździerzu.
Imbir i czosnek zetrzeć na tarce. Dodać pokrojoną w ćwiartki cebulę, pozbawione pestek i ogonka chili oraz osączone rodzynki (wodę z moczenia zachować). Zmiksować na pastę.
Na patelni rozgrzać olej i podsmażyć na nim powstałą pastę, aż ściemnieje - około 5 minut. Zalać wodą z moczenia rodzynek i gotować dalsze 3 minuty.
Dodać koncentrat pomidorowy i sól, wymieszać i gotować dalej, cały czas mieszając, aż sos zgęstnieje i zacznie się oddzielać olej.
Dodać do sosu ugotowaną ciecierzycę, 1 szklankę wody i gotować, aż woda wyparuje, a sos oblepi ciecierzycę.
Pod koniec dodać mielone kolendrę i kumin.
Posypać nacią kolendry lub pietruszki.
Ciekawy przepis (zwłaszcza z pietruszką :)).
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńChyba sobie kupię to książkę - kolejny fajny przepis. Kapusta włoska po indyjsku to jedno z moich ulubionych dań - zimą robię raz w tygodniu :-)
OdpowiedzUsuńWow, ale pychota! Uwielbiam taką kuchnię, chętnie wypróbuję
OdpowiedzUsuńojej, niesamowita propozycja!
OdpowiedzUsuńmmm... i ciekawie zamieniłaś kolendrę ;]
http://www.karmel-itka.blogspot.com
http://www.slodkakarmel-itka.blogspot.com
Znowu piszesz! Bardzo się cieszę. BARDZO!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spróbowałaś chociaż jedno czeko ciasteczko? :)
A coz to za dluga przerwa? Juz sie zaczynalam niepokoic.
OdpowiedzUsuńPrzepis rzecz jasna bardzo mi sie podoba i pisze te slowa wcinajac wlasnie cieciorke. Rowniez wole jasna odmiane. Tamta ciemna pomimo dlugiego gotowania ma twarda skorke, chociaz wciaz nie wiem, czy ta Twoja to ta sama co moja.
Ksiazke zapisuje sobie na liste, bo faktycznie wydaje sie fajna, chociaz nie wiem kiedy nabede, bo wlasnie wrocilam z empiku z kolejna kuchnia wegetarianska, ale jak zobaczylam moja ulubiona autorke Cornelie Schincharl to bez zagladania do srodka wiedzialam, ze perelka.
Małgosiu, polecam tę książkę wszystkim z ręką na sercu. Wciąż znajduję w niej coś nowego i superinteresującego. Cieszy mnie, że kapusta tak przypadła Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńKikimoro, wypróbuj i podziel się wrażeniami :)
Karmelitko, ciekawa, w miarę prosta i bardzo smaczna :)
Polciu, dawkujemy sobie te ciasteczka w niewielkich ilościach, żeby na jak najdłużej wystarczyło. Są obłędnie pyszne! Masz za zadanie je odtworzyć :)))
Thiesso, gotować nie przestałam, ale nie udawało mi się znaleźć czasu na blogowanie. Jednym okiem widziałam Twoją relację z Armenii - wspaniała! 660 curries polecam gorąco! Miałam w ręku drugą książkę Cornelie Schinharl, ale przepisy wydały mi się zbyt proste. Muszę się lepiej przyjrzeć albo poczekać na Twoją recenzję. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Rewelacyjny przepis!
OdpowiedzUsuńTak zachwalasz książkę i autora, ze powinien Ci płacić procent od sprzedanych egzemplarzy... właśnie zakupiłam jeden :)))
:*
Anouszko, jestem bardzo ciekawa, które danie z książki ugotujesz pierwsze :) Mam nadzieję, że Ci się książka spodoba - czekam na recenzje :)
OdpowiedzUsuńBuzia!
Zrobiłam i było przepyszne, dziękuję
OdpowiedzUsuń