Szebakije (chebakiya), niezwykłe marokańskie ciasteczka

Szebakije po raz pierwszy jadłam niedawno - gdy przypadkiem trafiliśmy z synem na targ tradycyjnych marokańskich wyrobów. Spróbowaliśmy wtedy kilku różnych ciastek, wszystkie były dobre, przy czym dość podobne w smaku: bardzo słodkie i aromatyzowane wodą z kwiatu pomarańczy. Tylko jedno ciasteczko było niewymownie pyszne - roztapiało się w ustach, miało delikatną i kruchą konsystencję. Od razu wyczułam w nim sezam, cynamon i miód oraz dodaną z umiarem wodę z kwiatu pomarańczy.
Na podlinkowanej stronie przeczytacie, że jest to tradycyjne marokańskie ciastko, serwowane razem z harirą w czasie ramadanu. Podobno zapach pieczonych ciasteczek (od siebie dodam, że jest wyjątkowo kuszący) unosi się w czasie ramadanu nad wszystkimi ulicami Maroka.
Zazwyczaj przygotowuję się do realizacji takich przepisów, gromadząc uprzednio składniki, jednak dzisiaj tak nagle zachciało nam się tych ciastek, że  wyszukałam w Internecie satysfakcjonujący mnie przepis i z marszu przystąpiłam do pieczenia. Niestety, nie posiadam karbowanego radełka, poradziłam więc sobie bez niego, choć przez to ciasteczka straciły trochę na atrakcyjności. Migdałów też nie miałam (po fakcie doczytałam, że są absolutnie kluczowe dla tego przepisu i pod żadnym pozorem nie należy ich niczym zastępować), zastąpiłam je zmielonymi w młynku do kawy orzechami nerkowca. Nie miałam także szafranu, gumy arabskiej ani nawet proszku do pieczenia - mimo wszystko ciasteczka wyszły (przynajmniej w smaku;) uderzająco podobne do oryginału. Nad wyglądem muszę jeszcze trochę popracować - wydawało mi się, że wałkuję ciasto cienko, jednak w pieczeniu bardzo urosło, następnym razem będę wałkować jeszcze cieniej.
Na podlinkowanym wideo możecie zobaczyć specjalne foremki do wycinania szebakij, dobrze pokazano tam także sposób przeplatania ciastek. Wydaje się dość skomplikowany, ale skoro poradziłam sobie z nim ja, Wam też na pewno się uda.
Znalazłam też podobne algierskie ciasteczka - griwache (albo griwech). Te mają uproszczony skład, zaś samo ciasto składa się kilkakrotnie w czasie wałkowania, by listkowało.
Link do oryginalnych marokańskich ciasteczek jest tu.


Szebakije, marokańskie ciasteczka (z podanej porcji wyszło mi około 70 sztuk)
500 g mąki
100 g uprażonych na suchej patelni i zmielonych migdałów
100 g uprażonego na suchej patelni i zmielonego sezamu
100 g stopionego masła
1 łyżka octu winnego z białego wina (Dałam 2 łyżki. Na wideo widać ciemny, ale w komentarzu radzą użyć jasnego octu winnego.)
2 łyżki oleju (użyłam kujawskiego)
2 łyżki oliwy z oliwek
1 żółtko
2 łyżki wody z kwiatów pomarańczy (dałam mniej)
1/2 łyżeczki cynamonu (dałam 1 łyżeczkę)
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki szafranu (fakultatywnie)
1 łyżeczka anyżku (dodałam dosłownie szczyptę)
1/2 łyżeczki drożdży (dodałam drożdże instant)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki gumy arabskiej
około 100 ml wody
dodatkowo:
olej do smażenia, 500 - 750 ml
podgrzany miód do zanurzania ciastek, około 500 ml
przyrumieniony na suchej patelni sezam do posypania


Wymieszać wszystkie składniki oprócz wody, tak jak pokazano na podlinkowanym wideo. Dodać tyle wody, by dało się zagnieść sprężyste ciasto. Ciasto podzielić na 4 kule, przykryć folią samoprzylegającą i odstawić na pół godziny. Po tym czasie wałkować porcje ciasta cienko, wykrawać kwadraty, mniej więcej 6 na 6 cm. W każdym kwadracie zrobić cztery równoległe nacięcia w równych odstępach. Przełożyć palec wskazujący przez trzy wycięte paski - tak, by pod palcem znalazły się dwa pozostałe, schwytać przeciwległe dwa końce ciasteczka i przełożyć je, jakby wywracając ciastko na druga stronę. Odsyłam Was do wideo - wszystko jest tam dobrze pokazane.
Gdy już wszystkie ciastka zostaną wycięte, w jednym garnku rozgrzać olej, w drugim zaś, ustawionym obok, podgrzać miód. Gdy olej będzie tak gorący, że wokół zanurzonego patyczka ukażą się bąbelki - można przystąpić do smażenia. Smażyć po 3 - 4 ciastka na raz, z obu stron. Wyjmować patyczkiem, starannie osączając z tłuszczu i wkładać gorące do podgrzanego miodu. Działałam taśmowo: gdy jedna partia moczyła się w miodzie, następna już się smażyła. Wyjmować ciastka z miodu dokładnie osączając, układać na talerzu i posypywać prażonym sezamem.

Jeśli ktoś się zdecyduje, życzę pysznych ciastek i miłej zabawy!

Na moim blogu znajdziecie także przepisy na ciastka z mąki z ciecierzycy oraz ciasteczka z masłem migdałowym.

Komentarze

  1. ale co ty chcesz od kształtu? urocze! a sam przepis już mi mówi, że na dzień dobry zjadłabym całą miskę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. robić i męczy się nie musze, bo mamy marokańskiego kolegę, który co jakiś czas nam je przywozi :)
    Ładne Ci wyszły!

    OdpowiedzUsuń
  3. Te marokańskie cuda świetnie się prezentują na Bolesławcu;)

    OdpowiedzUsuń
  4. niemożliwa jesteś ? wiesz? Piąty raz oglądam ten filmik i boję się ,ze mi nie wyjdą tak ładnie jak tobie ,a mam na nie chęć
    To gume można spokojnie pominąć tak? bo resztę mam

    p.s te ,,kredowe" ciastka jak postały tydzień w puszce to całkiem zjadliwe były choć nadal kredowe-lepsza jakość kredy się zrobiła :DDDD
    tak się rozochociłam ,ze tapioki kupie i zrobię z innego przepisu ,żeby zobaczyć czy inaczej smakują :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aga, one powinny mieć mniej więcej podobny kształt, a u mnie każde jest inne. Zjadłam ich bardzo dużo, dlatego rzadko piekę ciasteczka ;)

    Anuszko, gdybym miała takiego kolegę, na pewno bym się nie wygłupiała ;)

    Haniu, buziak!

    Prawda, Aniu? ;) Marokańskiego talerza jeszcze się nie dorobiłam, choć przymierzałam się do zakupu już kilkakrotnie ;)

    Paulo, co do wyglądu tych ciasteczek - kilka osób miało skojarzenia anatomiczne ;D

    Alu, zauważyłam, że nawet na arabskich stronach często pomija się gumę arabską. Myślę, że ten składnik naprawdę spokojnie można pominąć. Zachęcam Cię do pieczenia, ciasteczka są rewelacyjne. Zaraz nadrobię zaległości u Ciebie i poczytam o "kredowych" ciasteczkach:) Niedawno widziałam bardzo fajny przepis na ciasteczka z mąki z tapioki.

    OdpowiedzUsuń
  6. a jaki widziałaś ? Bardzo ciekawa jestem
    A te zrobię , bo mi się ,,strasznie bardzo" podobają
    p.s ja uwielbiam arabskie i hinduskie słodycze taka jest prawda :DDD wykonane w własnej kuchni , bo tych oryginalnych mało jadłam

    OdpowiedzUsuń
  7. Duuuuużo składników! :)
    A ja leniwa jestem i o! :)
    Ja nie wiem jak Wy to robicie z Alą, że zawsze znajdziecie super przepisy i człowiek Wam potem zazdrości zapału i chęci :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No duuuuuużo, ale waaaaarto :)

    OdpowiedzUsuń
  9. a gdzie można zobaczyć to wideo?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ciszka (kiszka) kaszubska

Curry z czerwonej soczewicy

Płatki ryżowe po indyjsku na śniadanie