Bób z woka według Kena Homa
Przepis pochodzi z książki Łatwa kuchnia tajska Kena Homa. Wprawdzie nie miałam jednego z kluczowych składników, czyli tajskiego (ani w ogóle żadnego) chili, ale i tak wyszło pyszne. Jeśli lubicie kuchnię tajską albo bób, polecam gorąco! Należy pamiętać, by wszystkie składniki przygotować przed przystąpieniem do smażenia, potem nie będzie na to czasu. Jeśli jesteście wegetarianami i dopiero zamierzacie kupić czerwoną tajską pastę curry (a naprawdę warto ją kupić choćby dla tego jednego przepisu), upewnijcie się, że w składzie nie ma składników odzwierzęcych.
Bób z woka z czerwoną pastą curry
900 g świeżego bobu (waga ze skórką)
1 łyżka oleju
3 łyżki pokrojonego na plasterki czosnku
3 łyżki cebuli pokrojonej w piórka
2 pokrojone w plasterki małe tajskie chili bez pestek
świeżo mielony czarny pieprz do smaku
2 łyżeczki cukru (dałam cukier palmowy)
2 łyżeczki czerwonej tajskiej pasty curry
1 łyżka jasnego sosu sojowego (lub, w wersji niewegetariańskiej, sosu rybnego)
2 łyżki wody
Bób gotowałam pięć minut na parze, następnie przelałam zimną wodą i obrałam ze skórki.
Do rozgrzanego woka wlałam olej, a gdy zaczął dymić, wrzuciłam czosnek oraz cebulę i dodałam świeżo zmielony czarny pieprz. Na tym etapie powinno się także wrzucić do woka tajskie chili, jeśli się je ma ;) Smażyłam, mieszając, przez minutę.
Następnie dodałam bób, cukier, pastę curry, jasny sos sojowy i wodę i smażyłam, nadal mieszając, przez następne 2 minuty. Podałam z brązowym ryżem.
wieki bobu nie jadłam! zacznę się za nim rozglądać :)
OdpowiedzUsuńJadlam dzisiaj mlody bob, ale w wersji sautee polskiej, bo ostatnio nie mam czasu na gotowanie.
OdpowiedzUsuńKuchnia tajska to moja ukochana (choc z bloga to nie wynika), ale przepisy Kena mi nie podchodza...wiem, ze na rynku polskim raczej posucha z dobrymi pozycjami, wiec lepszy Ken niz nic...
co nie zmienia faktu, ze w Twoim wydaniu danie z pewnoscia bylo dobre i bardzo chetnie sprobowalabym je.
Pozdrawiam i sorry za wybrzydzanie nt Kena :)
Kiedy zdążę wypróbować wszystkie przepisy, które podajesz? :) Znów coś fajnego.
OdpowiedzUsuńPaulo, ja zawsze czekam na bób z niecierpliwością i wyglądam go przed czasem :)
OdpowiedzUsuńMagdaleno, wiem o czym piszesz, bo z mojego bloga też wiele rzeczy nie wynika ;D Do Kena nic nie mam i za mało znam tajską kuchnię, żeby wybrzydzać :D Również pozdrawiam Cię serdecznie :) Bób saute jest pyszny.
Haniu, przecież cały czas gotujesz fantastyczne rzeczy :)
Kuchnię tajską uwielbiam i bób też (z mojego bloga też to nie wynika)Kena znam tylko z tv i bardzo szanuję, to on uczył Brytyjczyków gotowania po chińsku, dzisiaj są nowsze twarze i nowocześniejsze gotowanie, ale Ken odwalił całą prekursorską robotę.
OdpowiedzUsuńWitaj Noblevo :) Kena Homa widziałam tylko w programach sprzed (co najmniej ;) kilkunastu lat, dziś bardzo archaicznych.
OdpowiedzUsuńWiem, wiem...ogolnie propozycja z bobem ciekawa i do wyprobowania, akurat przywiozlam sobie pasty curry i przyprawy...ja nie neguje Kena, gdy chodzi o kuchnie chinska, ale w zakresie kuchni tajskiej troszke mi podjezdza chinszczyzna wlasnie...zapewne zaekperymentuje - byc moze juz w weekend, bo to szybkie danie i skladniki sa! wtedy dam znac, jak wyszlo (ciagle wspominam rzodkiewke, musze ja znowu zrobic, gdyz bardzo mi smakowala).
OdpowiedzUsuńMagdaleno, jak już wrócisz do siebie, to poproszę Cię o zarekomendowanie mi kilku dobrych książek o tajskiej kuchni. Oczywiście interesowałyby mnie takie, w których jest jak najwięcej przepisów wegetariańskich - wiem, że w tajskiej kuchni to może być problem. A zanim zrobisz bób, zrób kokosową marchewkę :) Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńbardzo lubię bób, a w tym wydaniu z pewnością jest wyjątkowy :)
OdpowiedzUsuń