Niekulinarnie znad Pilicy

Wróciliśmy z kilkudniowych wakacji nad Pilicą, z urokliwego miejsca, gdzie noce są tak głęboko czarne i pozbawione dźwięków, jakby patrzyło się w kosmiczną pustkę z okien statku kosmicznego.
Za ścianą chrobotała mysz, która w tym roku wyjątkowo wcześnie usiłowała dostać się do domu (zapowiedź mroźnej zimy?). Na astrach lądowały gigantyczne metalicznozielone żuki, po zmierzchu do lampy na werandzie lgnęły przedziwne skrzydlate stwory, które, poparzone, pikowały następnie prosto do naszych talerzy.
Na leśnych ścieżkach spod nóg umykały jaszczurki i zaskrońce, po brukowanej stuletniej drodze leśnej szybko pełzały ogromne gąsienice trzciniarki czerwicy. Zwierzęta, a szczególnie owady, były wszechobecne - dla nas, mieszczuchów, to zawsze największy szok pobytu na wsi.
Okoliczne lasy i łąki są niemal bezludne - jeśli zgubicie się, długo nie znajdziecie nikogo, by zapytać o drogę.
Był tak duży urodzaj borówek i kurek, że po kilku dniach odechciało się nam je zbierać. Za to podgrzybków i borowików nie było zbyt dużo, ususzyłam zaledwie kilka garści.
Syn zaliczył użądlenie osy, pierwsze w życiu ugryzienie kleszcza i najdłuższą jak dotąd pieszą wycieczkę (36 km) - wszystko jednego dnia.


Stodoła w Szarbsku.


Most w Trzech Morgach - jedyny most przez Pilicę między Sulejowem a Przedborzem, czyli na przestrzeni około 40 km. Zwróćcie uwagę na napis.


"Most" brzmi dumnie, przejście po nim dostarcza wrażeń ekstremalnych ;)


Dziewięciocentymetrowa gąsienica trzciniarki czerwicy.


Łęgi nad Pilicą, w tym roku wyjątkowo mokre.


Fragment urokliwej kapliczki w Zygmuntowie.


Zbiórka siana w Dąbrówce.


Jedna z ostatnich drewnianych chat w Stobnicy.


Przyroda górą :)

Komentarze

  1. Przeszliście tym mostem? Ja bym się nie odważyła :) Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam w Trzech Morgach na obozie harcerskim. Przeszłam przez ten most, ale nie za pierwszym podejściem. Jak go zobaczyłam, to usiadłam i powiedziałam, że mogą mnie zostawić, bo wołami mnie nie przeciągną. Na szczęście zastępowy miał wyczucie i po namyśle postanowiłam spróbować. Dwie deski szerokości, drewniany drąg z jednej strony jako całe zabezpieczenie. Czy teraz też tak jest?

    OdpowiedzUsuń
  3. Haniu, co odważniejsi przeszli mostem, mniej odważni musieli przejść w bród ;) Miałam zrobić zdjęcie z mostu w drodze powrotnej, ale złapała nas burza i wszyscy troje wróciliśmy przez rzekę. Szczerze mówiąc, byliśmy i tak kompletnie przemoczeni, więc nie robiło to różnicy.

    OdpowiedzUsuń
  4. O proszę, Miałkotku, jaki ten świat jest mały :) Teraz zamiast drewnianego drąga jest stalowy pręt. W tym roku most był w niezłym stanie - nie miał złamanych desek.

    OdpowiedzUsuń
  5. No faktycznie most wymiata. Teraz rozumiem dlatego ciężko po nim przebiec :)
    Piękne to zdjęcie z konikiem!

    OdpowiedzUsuń
  6. a jak fajnie ciebie czytać i oglądać:)))
    most wymiata :D
    a mi się bardzo podoba pierwsze zdjęcie z krowa , bo ja jako kilkulatka namiętnie je hodowałam ( a może wychowywałam:D), u Dziadka miałam ,,prywatne" krowy które znałam od cielaka -Masłolinka i Matylda , były takie kochane

    OdpowiedzUsuń
  7. most?! w życiu bym na niego nie weszła, od samego patrzenia tracę równowagę!

    OdpowiedzUsuń
  8. ale fajny most, ja kiedyś byłem nad dolną Pilicą i myślałem, że tamtejszy połatany czym się da most to coś ciekawego :)

    eMWoo

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za wszystkie komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. z tego co pamiętam to 10 min drogi stamtąd jest 2gi most, ale może już się zawalił:))) Nabiegałam się swego czasu po tych mostach (jestem Piotrkowianką), wszystkich komentujących chciałam uspokoić - to tylko tak strasznie wygląda:) ludzie, którzy tam mieszkają bez problemu pokonują przeszkodę na rowerze, zaś słyszałam legendy o świrze, który lubił po nim jeździć na motorze. Wzbudzał jednak duże oburzenie, gdyż jego sposób eksploatacji bardzo małpi most niszczył:) Generalnie w okolicy jest kilka mostów tego typu (np. łączy Aleksandrów z terenami "za rzeką"), funkcjonują od lat i zdziwilibyście się ile osób po nich łazi w stanie absolutnego upojenia i żyją:) I potwierdzam, miejsce urokliwe, choć Sulejów jako miejsce odpoczynku już się trochę "zepsuł", ale Przedbórz jeszcze jakoś się trzyma. Jakieś 10 lat temu było tam naprawdę magicznie i bardzo spokojnie:) Morri

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ciszka (kiszka) kaszubska

Curry z czerwonej soczewicy

Płatki ryżowe po indyjsku na śniadanie