Ostra zupa marchewkowa

Niedawno rozmawiałam z Pinos z Piniowych orzeszków o tajnikach przyprawiania zupy ogórkowej. Przyprawy do zupy marchewkowej to wynik inspiracji tamtą rozmową.
W moim domu to ja lubię najostrzej przyprawione potrawy, ale ze względu na pozostałych domowników zazwyczaj się powstrzymuję ;) Jedna łyżeczka harissy w zupie to dla mnie zdecydowanie za mało. Żeby podkręcić ostrość, swoją porcję zupy polałam odrobiną oleju, na którym podsmażyłam 5 suszonych papryczek chilli. Zupę podałam z grzankami z piekarnika. Swoje grzanki, przed wstawieniem do piekarnika, cieniutko posmarowałam sambal oelek - i byłam całkowicie usatysfakcjonowana.


Ostra zupa marchewkowa (5-6 porcji)
500 g marchwi
1 l bulionu warzywnego
2 łyżki oleju
2 posiekane w kostkę duże cebule
5 ząbków czosnku
kawałek startego imbiru
pozbawiona gniazda nasiennego i pokrojona w kostkę czerwona papryka
1 łyżeczka Ras-el-Hanout (jeśli nie macie, może być garam masala)
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego kuminu
1 mały słoiczek koncentratu pomidorowego
0,5-1 łyżeczka harissy (albo ile lubicie i dacie radę ;)
świeżo zmielony czarny pieprz
sól do smaku
dodatkowo, dla zwiększenia mocy:
2 łyżki oleju
5 suszonych chilli

Marchew obrać, pokroić w plastry, zalać bulionem warzywnym i gotować 20 minut, po czym zmiksować blenderem.
Na rozgrzanych 2 łyżkach oleju podsmażyć na rumiano posiekane w kostkę cebule i paprykę. Dodać imbir i czosnek i smażyć dalej przez 2-3 minuty. Wsypać Ras-el-Hanout, cynamon i kumin, wymieszać, po czym wyłączyć gaz.
Do marchwi dodać zawartość patelni i koncentrat pomidorowy oraz harissę, zagotować, wymieszać i gotować jeszcze przez chwilę. Doprawić do smaku.
Rozgrzać pozostały olej, podsmażyć na nim papryczki chilii (wystarczy krótko - aż sczernieją), wyłączyć gaz.
Zupę podawać z grzankami. Dla miłośników mocnych wrażeń: grzanki cienko posmarować sambal oelek, a dodatkowo każdą porcję zupy polać olejem, na którym podsmażyliśmy chilli.

Z innych dań z marchwi obecnych na moim blogu szczególnie Wam polecam gajar halwę oraz tunezyjskie puree z marchwi.

Komentarze

  1. 5 ząbków czosnka, 5 chilli, harissa... to wyzwanie dla mojego faceta :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli lubi ostro, to harissy w zupie będzie za mało :D

    OdpowiedzUsuń
  3. jedyne co przychodzi mi do głowy jako komentarz to "jesteś szalona" :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No to niezle! Ja chyba bym sie ostro spocila przy jedzeniu Twojej wersji, a lubie pikantne potrawy. :) Bardzo fajna zupa, jesli zrobie, to ciut lagodniejsza. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię takie wyraziste smaki- ogień!

    OdpowiedzUsuń
  6. Poki, to dopiero komplement ;D

    Karolino, wbrew pozorom sama zupa była dla mnie zdecydowanie za mało ostra, 1 łyżeczka harissy to tyle co nic :) Do wypróbowania przepisu zachęcam. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!

    Cieszę się, Kikimoro :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ha ha , Maria ja nie wiem czy bym nie spłonęła :DDDD Lubię dość ostre ale chyba takie to piekło w gębie:DDDD
    Ale jeśli piszesz ,że za łagodna dla Ciebie to może bym nie spłonęła:D?

    OdpowiedzUsuń
  8. To lubię - niestety też jestem w domu osobą najbardziej ostrą. Jedna łyżeczka harissy to na pewno za mało! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Alu, nigdy nie dopuściłabym do tego, żeby Ci się stało coś złego po zjedzeniu mojej zupy :D

    Lidko, kiedyś musimy sobie urządzić "ostry" babski wieczór. Z Brunoschem ;D

    Cieszę się, Haniu!

    OdpowiedzUsuń
  10. Lyzeczka harrisy na talerz zupy to dla mnie wystarczajaco ostro. ;) Tym bardziej, ze harisse mam rasowa - domowej roboty. :D Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ciszka (kiszka) kaszubska

Curry z czerwonej soczewicy

Płatki ryżowe po indyjsku na śniadanie