Sajgonki jak w Loving Hut
W Warszawie działa pierwsza filia wegańskiej sieci Loving Hut. Olga opisała u siebie menu, wspomniała także o kontrowersyjnej stronie działalności sieci. Na razie byliśmy w Loving Hut tylko raz, na sajgonkach. Usiedliśmy przy jedynym wolnym stoliku. Obsługa była przemiła, sajgonki dobre, a rotacja gości duża - cały czas panował ruch. Najlepsza zaś była świadomość, że wegetarianin - a tym bardziej weganin! - może zjeść tam dosłownie wszystko, bo nigdzie nie czai się żadna pułapka w postaci skwarków. W składzie namierzyłam tofu, makaron sojowy, grzyby mun i białą kapustę, którą w swojej wersji zastąpiłam pekińską. W domu udało mi się osiągnąć efekt bardzo zbliżony do oryginału, choć moje sajgonki wyszły bardziej aromatyczne.
Sajgonki jak w Loving Hut (porcja dla 3 osób)
20 dużych arkuszy papieru ryżowego
1 łyżeczka octu ryżowego
nadzienie:
małe opakowanie tzw. makaronu sojowego (100 g)
5 grzybów mun
kostka marynowanego tofu
pięć dużych liści kapusty pekińskiej
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżeczka octu ryżowego
kilka kropli oleju z prażonego sezamu
1 łyżeczka startego imbiru
1 starty ząbek czosnku
olej do głębokiego smażenia
dodatkowo sos sojowy i sos słodko-kwaśny do podania
Grzyby zalać wrzątkiem na 0,5-1 h. Wykroić ostrym nożykiem zgrubiałe pozostałości nóżek, a grzyby pokroić w cienkie paski.
Makaron sojowy przygotować zgodnie z przepisem podanym na opakowaniu, po czym wystudzić i pokroić na mniejsze kawałki.
Tofu pokroić w słupki, kapustę pekińską w paski.
W niedużej miseczce wymieszać sos sojowy, olej sezamowy, 1 łyżeczkę octu ryżowego, imbir i czosnek.
Grzyby, makaron, tofu i kapustę wymieszać z sosem sojowym z przyprawami.
Do dużego garnka (na tyle dużego, by swobodnie mieścił się w nim płat ciasta ryżowego) wlać gorącą wodę i dodać łyżeczkę octu ryżowego. Dodatek octu sprawia, że płaty ryżowe lepiej się sklejają.
Przygotować ściereczkę kuchenną.
Pojedyncze płaty papieru ryżowego zanurzać w wodzie na 2-3 sekundy, po czym wyjmować na ściereczkę.
Gdy zrobią się elastyczne, u najbliższego brzegu każdego płatu nakładać po łyżce nadzienia i zawijać sajgonki jak gołąbki - to znaczy najpierw zawinąć od siebie, później dwa przeciwległe boki założyć jak kopertę, a następnie dokończyć zwijanie w kierunku od siebie. Zwijając, cały czas zwracać uwagę, by nadawać im ładny kształt - papier lekko naciągać i zgrabnie formować.
Postąpić w ten sam sposób ze wszystkimi płatami papieru ryżowego - surowe sajgonki układać na drewnianej deseczce.
Rozgrzać dobrze olej w woku - gdy wokół włożonego drewnianego patyczka zaczną ukazywać się bąbelki, olej ma odpowiednią temperaturę do smażenia.
Sajgonki jak w Loving Hut (porcja dla 3 osób)
20 dużych arkuszy papieru ryżowego
1 łyżeczka octu ryżowego
nadzienie:
małe opakowanie tzw. makaronu sojowego (100 g)
5 grzybów mun
kostka marynowanego tofu
pięć dużych liści kapusty pekińskiej
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżeczka octu ryżowego
kilka kropli oleju z prażonego sezamu
1 łyżeczka startego imbiru
1 starty ząbek czosnku
olej do głębokiego smażenia
dodatkowo sos sojowy i sos słodko-kwaśny do podania
Grzyby zalać wrzątkiem na 0,5-1 h. Wykroić ostrym nożykiem zgrubiałe pozostałości nóżek, a grzyby pokroić w cienkie paski.
Makaron sojowy przygotować zgodnie z przepisem podanym na opakowaniu, po czym wystudzić i pokroić na mniejsze kawałki.
Tofu pokroić w słupki, kapustę pekińską w paski.
W niedużej miseczce wymieszać sos sojowy, olej sezamowy, 1 łyżeczkę octu ryżowego, imbir i czosnek.
Grzyby, makaron, tofu i kapustę wymieszać z sosem sojowym z przyprawami.
Do dużego garnka (na tyle dużego, by swobodnie mieścił się w nim płat ciasta ryżowego) wlać gorącą wodę i dodać łyżeczkę octu ryżowego. Dodatek octu sprawia, że płaty ryżowe lepiej się sklejają.
Przygotować ściereczkę kuchenną.
Pojedyncze płaty papieru ryżowego zanurzać w wodzie na 2-3 sekundy, po czym wyjmować na ściereczkę.
Gdy zrobią się elastyczne, u najbliższego brzegu każdego płatu nakładać po łyżce nadzienia i zawijać sajgonki jak gołąbki - to znaczy najpierw zawinąć od siebie, później dwa przeciwległe boki założyć jak kopertę, a następnie dokończyć zwijanie w kierunku od siebie. Zwijając, cały czas zwracać uwagę, by nadawać im ładny kształt - papier lekko naciągać i zgrabnie formować.
Postąpić w ten sam sposób ze wszystkimi płatami papieru ryżowego - surowe sajgonki układać na drewnianej deseczce.
Rozgrzać dobrze olej w woku - gdy wokół włożonego drewnianego patyczka zaczną ukazywać się bąbelki, olej ma odpowiednią temperaturę do smażenia.
Smażyć po 4 sztuki, aż się lekko przyrumienią. Odcedzać na papierowym ręczniku. Podawać z sosem sojowym i Waszymi ulubionymi azjatyckimi dodatkami.
Część sajgonek zrobiłam bez grzybów, gdyż mój syn ich nie lubi.
Wspaniale, że podałaś swój przepis na sajgonki. Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńto już wiem gdzie się wybierzemy na kolację w miłym towarzystwie :)
OdpowiedzUsuńjak ja lubię takie żarcie!
Bardzo chcę się do Loving Hut wybrać, więc cieszę się, że pojawiła się tutaj Twoja pozytywna rekomendacja :) A jeszcze bardziej cieszę się z kolejnego przepisu na farsz sajgonkowy, bo mam kilka swoich ulubionych ale koniecznie wypróbuję Twojego bo na pewno będzie pyszny :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam sajgonki w LH - generalnie teraz to dla mnie taka weekendowa trasa - biobazar a potem LH (i już się nie chce nic więcej w sobotę robić ;)
OdpowiedzUsuńwyślę Ci zaraz zeskanowany artykuł z VegNews o LH wynika z tego ze to jednak bardzo kontrowersyjne ale jakie smaczne!!!! ;)
restauracji nie zazdroszczę ( no może ciut),ale tych sajgonek to tak i to bardzo , wiem ,ze można w domu ,ale się boję ,ze mis ie rozpadną w smażeniu
OdpowiedzUsuńHaniu, ja też bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńAnuszko i Marto - miejsce jest sympatyczne, lecz ma fastfoodowo-barowy charakter. Świetnie nadaje się do przekąszenia czegoś między zajęciami, albo w czasie obiadowej przerwy, ale na kolację z przyjaciółmi już trochę mniej ;)
Olgo, dziękuję za skan! Prawdę powiedziawszy, spodziewałam się takiej historii :)
Alu, a dlaczego miałyby się rozpaść? Mam dwie lewe ręce, a nic mi się nie rozpada. Spróbuj do wody do moczenia papieru ryżowego dodać łyżeczkę octu i zwiń sajgonki dość ścisło, a na pewno Ci się uda:)
Maria, dzięki, spróbuję z ta woda
OdpowiedzUsuńa zamiast mun mogą być shitake( bo chyba w Kauflandzie widziałam )? Czy boczniaki (te to świeżę)?
Alciu, pewnie, że mogą być, tylko bym je trochę podgotowała przed dodaniem do farszu.
OdpowiedzUsuńchyba się ,,namówiłam ":P
OdpowiedzUsuńjak zrobię to dam znać jak się udały , bo że będą smaczne to wiem
Nie używałam papieru ryżowego, a muszę przyznać, że wygląda bardzo efektownie! I już zaglądam także do Olgi poczytać..
OdpowiedzUsuńmam grzyby mun :) jak je zobaczyłam to zapomniałam ,ze jeszcze kapusta pekińska jest potrzebna :D
OdpowiedzUsuńno w sumie historia nie jest bardzo szokująca :)
OdpowiedzUsuńAtria: nic nie napisałam szczegółowo - jak chcesz to wyślij mi swój adres mailowy a prześlę Ci artykuł (na spaceage (@) gazeta .pl)
Alciu, widzisz, jaka jesteś podatna na autosugestię ;)
OdpowiedzUsuńAtrio, wypróbuj koniecznie, bo z efektownym wyglądem idzie w parze bardzo atrakcyjny smak :)
Olgo, zapomniałam napisać, że masz bardzo fajną weekendową trasę :) Ja jeszcze na biobazar nie dotarłam, ale nieustająco się wybieram ;)
dawno nie jadłam sajgonek, ach! może zarobię w weekend :)
OdpowiedzUsuńZrób, Wegetarinko, zrób :)
OdpowiedzUsuńWyglądają i zapowiadają się wspaniale!:-)
OdpowiedzUsuńProszę mnie zabrać na tą kolację ze sobą!!
OdpowiedzUsuń:) Stanowczo się domagam atencji :D
Bardzo smaczne sajgonki! :)) Robiłam je, bardzo dziękuję za przepis :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Majana
pychotka, wczoraj robiłam ,a już dziś mi susza głowę coby je robić jeszcze raz
OdpowiedzUsuń