Najlepsza na świecie kokosowa marchewka i tajski ryż kleisty
Jest to najpyszniejszy sposób na marchewkę, jaki znam. Równać się z nią może tylko marchew po włosku - z marsalą. Użyłam młodej marchwi, ale każda będzie dobra, gdyż ten przepis można robić przez okrągły rok.
Marchewka w tym wydaniu smakuje kokosowo-karmelowo, jest kwaskowata dzięki sokowi z cytryny oraz rodzynkom, a aromatu nabiera za sprawą imbiru. Choć moi domownicy nie przepadają za mlekiem kokosowym, nie wyczuli go tutaj, a jednocześnie nie mogli nadziwić się niezwykłemu egzotycznemu smakowi. Pyszne, polecam gorąco!
Inspirowałam się tym przepisem z blogu Certains l'aiment bio.
Kokosowa marchewka
1 pęczek marchewek (około 750 g)
1 łyżeczka masła
1 puszka mleka kokosowego (165 ml)
1 łyżka ciemnego cukru trzcinowego
kawałek startego na tarce imbiru (około 1 cm)
garść umytych rodzynek
sok z 1/3 cytryny
0,5 łyżeczki ostrej papryki
sól i świeżo zmielony czarny pieprz do smaku
Marchew oskrobać i pokroić w plasterki. Przełożyć do szerokiego rondla lub na patelnię, dodać cukier, masło, imbir, rodzynki i mleko kokosowe. Dusić pod przykryciem, aż marchewka zmięknie, a z mleka powstanie karmelowy, gęsty sos. Dodać sok z cytryny, doprawić do smaku. Podawać z ryżem.
Marchewka w tym wydaniu smakuje kokosowo-karmelowo, jest kwaskowata dzięki sokowi z cytryny oraz rodzynkom, a aromatu nabiera za sprawą imbiru. Choć moi domownicy nie przepadają za mlekiem kokosowym, nie wyczuli go tutaj, a jednocześnie nie mogli nadziwić się niezwykłemu egzotycznemu smakowi. Pyszne, polecam gorąco!
Inspirowałam się tym przepisem z blogu Certains l'aiment bio.
Kokosowa marchewka
1 pęczek marchewek (około 750 g)
1 łyżeczka masła
1 puszka mleka kokosowego (165 ml)
1 łyżka ciemnego cukru trzcinowego
kawałek startego na tarce imbiru (około 1 cm)
garść umytych rodzynek
sok z 1/3 cytryny
0,5 łyżeczki ostrej papryki
sól i świeżo zmielony czarny pieprz do smaku
Marchew oskrobać i pokroić w plasterki. Przełożyć do szerokiego rondla lub na patelnię, dodać cukier, masło, imbir, rodzynki i mleko kokosowe. Dusić pod przykryciem, aż marchewka zmięknie, a z mleka powstanie karmelowy, gęsty sos. Dodać sok z cytryny, doprawić do smaku. Podawać z ryżem.
Na moim talerzu obok marchewki jest tajski ryż kleisty khao neeo (wiet. gao nep, ang. sweet rice, glutinous rice, sticky rice, waxy rice fr. riz gluant). W odróżnieniu od chińskiego lub japońskiego ryżu kleistego, jest to odmiana długoziarnista. Charakteryzuje się niewielką absorpcją wody i dużą kleistością po ugotowaniu.
O tym, jak gotować tajski ryż kleisty, pisała już Ala, podała także świetny przepis na deser z truskawkami. Czarny ryż kleisty wykorzystuje się przede wszystkim do tradycyjnych deserów z mlekiem kokosowym i cukrem palmowym. Biały ryż kleisty formuje się w dłoniach w kulkę i nabiera nią pikantne sosy, ale do deserów także można go użyć.
Ryż najpierw trzeba dokładnie wypłukać - buddyści robią to zwyczajowo trzy razy - na cześć Trzech Klejnotów buddyzmu: Buddy, Dharmy i Sanghi. Woda po ostatnim płukaniu powinna być zupełnie przejrzysta. Następnie ryż należy namoczyć w zimnej wodzie co najmniej na kilka godzin, a najlepiej na całą noc. Nazajutrz odsączyć i ugotować na parze. Tajowie robią to w tradycyjnym koszu w kształcie odwróconego stożka ustawionego na specjalnie służącym do tego celu aluminiowym garnku.
O tym, jak gotować tajski ryż kleisty, pisała już Ala, podała także świetny przepis na deser z truskawkami. Czarny ryż kleisty wykorzystuje się przede wszystkim do tradycyjnych deserów z mlekiem kokosowym i cukrem palmowym. Biały ryż kleisty formuje się w dłoniach w kulkę i nabiera nią pikantne sosy, ale do deserów także można go użyć.
Ryż najpierw trzeba dokładnie wypłukać - buddyści robią to zwyczajowo trzy razy - na cześć Trzech Klejnotów buddyzmu: Buddy, Dharmy i Sanghi. Woda po ostatnim płukaniu powinna być zupełnie przejrzysta. Następnie ryż należy namoczyć w zimnej wodzie co najmniej na kilka godzin, a najlepiej na całą noc. Nazajutrz odsączyć i ugotować na parze. Tajowie robią to w tradycyjnym koszu w kształcie odwróconego stożka ustawionego na specjalnie służącym do tego celu aluminiowym garnku.
W naszych warunkach doskonale sprawdzi się bambusowy parownik lub elektryczny parowar (nie mylić ze specjalnym garnkiem do gotowania ryżu, rice cookerem, który nie nadaje się do parowania ryżu kleistego).
Ryż najlepiej parować zawinięty w gazę (kupuję gazę 1m x 1m w aptece).
Dlaczego ryż trzeba moczyć przed gotowaniem?
Przede wszystkim dlatego, że w ten sposób uzyska najlepszy smak i odpowiednią konsystencję.
Ryż będzie gotowy po około 40-45 minutach parowania.
Alford i Duguid w książce Seductions of rice podają czas parowania 25 minut, ale było to zdecydowanie za krótko, więc trzymałam się instrukcji na opakowaniu.
Ziarenka z mlecznobiałych stały się szkliste i bardzo klejące. Z łatwością dały się odrywać dłonią i formować w niewielkie kulki, którymi w północnej Tajlandii nabiera się pikantny sos. Ryżu się nie soli - sosy, z którymi się go podaje, są wystarczająco przyprawione.
Ryż najlepiej parować zawinięty w gazę (kupuję gazę 1m x 1m w aptece).
Dlaczego ryż trzeba moczyć przed gotowaniem?
Przede wszystkim dlatego, że w ten sposób uzyska najlepszy smak i odpowiednią konsystencję.
Ryż będzie gotowy po około 40-45 minutach parowania.
Alford i Duguid w książce Seductions of rice podają czas parowania 25 minut, ale było to zdecydowanie za krótko, więc trzymałam się instrukcji na opakowaniu.
Ziarenka z mlecznobiałych stały się szkliste i bardzo klejące. Z łatwością dały się odrywać dłonią i formować w niewielkie kulki, którymi w północnej Tajlandii nabiera się pikantny sos. Ryżu się nie soli - sosy, z którymi się go podaje, są wystarczająco przyprawione.
Część ryżu uprażyłam na suchej patelni, by zmielić go na khao kua - proszek, którym, jak przyprawą, posypuje się ugotowany ryż dla orzechowego smaku. Znam pyszniejsze posypki, ta smakowała jak uprażona na patelni kreda ;D
Na powyższym zdjęciu obok ryżu jest cukinia, którą pokroiłam w cząstki wzdłuż zgodnie z karbowaniem. Wymieszałam 1 łyżeczkę melasy z 2 łyżkami sosu sojowego i 2 łyżkami octu winnego. Cukinię ułożyłam na blasze do pieczenia, posmarowałam przygotowanym sosem i upiekłam do miękkości w piekarniku, od czasu do czasu smarując marynatą.
Widoczny na zdjęciu sos pochodzi ze wspomnianej wspaniałej książki Seductions of rice Jeffreya Alforda i Naomi Duguid i smakuje fantastycznie:
Czerwony sos curry
1 łyżka oleju arachidowego
2 łyżki czerwonej tajskiej pasty curry
1,5 szklanki mleka kokosowego (użyłam tylko małą puszkę - 165 ml, za to dodałam więcej wody do namoczenia pulpy tamaryndowca)
2 łyżki cukru palmowego (w zastępstwie może być trzcinowy)
1 łyżka pulpy tamaryndowca rozpuszczonej w 3/4 szklanki gorącej wody
1 łyżka jasnego sosu sojowego (w przepisie jest tajski sos rybny)
60 g orzeszków ziemnych bardzo drobno posiekanych (cholery można dostać, siekając orzeszki nożem, ale jestem uparta ;)
Rozgrzać olej na patelni (lub w woku) i smażyć na nim pastę curry na średnim ogniu przez około 30 sekund. Dodać mleko kokosowe i podgrzewać, mieszając, aż się zagotuje. Zmniejszyć ogień, dodać cukier, przetartą przez sitko pulpę tamaryndowca i jasny sos sojowy (w niewegetariańskiej wersji - rybny) i gotować jeszcze przez minutę. Zdjąć z ognia, wsypać orzeszki ziemne. Sos podawać w jednej dużej lub kilku mniejszych miseczkach. Doskonale pasuje do wszystkich pieczonych i grillowanych warzyw.
Widoczny na zdjęciu sos pochodzi ze wspomnianej wspaniałej książki Seductions of rice Jeffreya Alforda i Naomi Duguid i smakuje fantastycznie:
Czerwony sos curry
1 łyżka oleju arachidowego
2 łyżki czerwonej tajskiej pasty curry
1,5 szklanki mleka kokosowego (użyłam tylko małą puszkę - 165 ml, za to dodałam więcej wody do namoczenia pulpy tamaryndowca)
2 łyżki cukru palmowego (w zastępstwie może być trzcinowy)
1 łyżka pulpy tamaryndowca rozpuszczonej w 3/4 szklanki gorącej wody
1 łyżka jasnego sosu sojowego (w przepisie jest tajski sos rybny)
60 g orzeszków ziemnych bardzo drobno posiekanych (cholery można dostać, siekając orzeszki nożem, ale jestem uparta ;)
Rozgrzać olej na patelni (lub w woku) i smażyć na nim pastę curry na średnim ogniu przez około 30 sekund. Dodać mleko kokosowe i podgrzewać, mieszając, aż się zagotuje. Zmniejszyć ogień, dodać cukier, przetartą przez sitko pulpę tamaryndowca i jasny sos sojowy (w niewegetariańskiej wersji - rybny) i gotować jeszcze przez minutę. Zdjąć z ognia, wsypać orzeszki ziemne. Sos podawać w jednej dużej lub kilku mniejszych miseczkach. Doskonale pasuje do wszystkich pieczonych i grillowanych warzyw.
ciekawa ta marchewa :)
OdpowiedzUsuńprzepis dla mnie :)
OdpowiedzUsuńten ryz to moja wielka milosc!
rozbawilasm nie tym porownaniem do prazonej kredy... :D
OdpowiedzUsuńto kiedy mogę wpaść na obiad? ;-) Nawet tę kredę łyknę :D
OdpowiedzUsuńDziewczyny, zapraszam, tyle że dziś zamiast kredy szef kuchni serwuje całkiem zwyczajne placki ziemniaczane :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle u Pani tak pysznie i tak ciekawie ,że ja ślinkę przełykam :D
OdpowiedzUsuńA ryz , na razie w czarnej postaci skradł moje serce :)
Hi , hi ten prażony taki niesmaczny
p.s ja dziś robiłam ciasteczka KUIH BANGKIT, stresujące i tez zajeżdżają kredą
królowo ,a z marchewki baby takiej mrożonej wyjdzie , bo zalega , kupiłam ale ja nie bardzo mrożonki ,ale jak już jest to może być ? Nada się ?
OdpowiedzUsuńAlu, to te ciasteczka ze skrobi z tapioki? Hmm, szkoda, bo smak kredy jest umiarkowanie atrakcyjny ;D
OdpowiedzUsuńOczywiście, że marchewka baby się nada :)
no umiarkowanie atrakcyjna:D
OdpowiedzUsuńAle wymyśliłam ,że jako ciekawostkę będę je serwować , najpierw podam pyszne ciasto i później odważnym najwyżej polecę :PPPP
dziękuję za odpowiedz zrobię z baby marchewek
Sprytna strategia ;D
OdpowiedzUsuńmarchewkę kokosową robiłam, ale wytrawnie, z papryką, czosnkiem, natką i masalą i też twierdzę, że to jedna z pyszniejszych :) ciekawa jestem smaku tej Twojej
OdpowiedzUsuńStrasznie ten wpis skomplikowany :D
OdpowiedzUsuńAle to o tym ryżu to ja sobie pozwolę skopiować i wkleić do worda albo excela :D
Twoja marchewka jest wspaniala - przede wszystkim dlatego, ze jestem mleko-kokosowym-pijozerca, a marchewka z kokosem sie kochaja. Plus cala reszta - super! Moje smaki (choc z bloga tego nie wyczytasz).
OdpowiedzUsuńSorry, ze tak krotko, ale po przyjezdzie do ojczyzny mam znacznie mniej czasu.
ja bym mogła normalnie u Ciebie zamieszkać ;)
OdpowiedzUsuńWegetarianko, ta marchewka jest naprawdę pyszna!
OdpowiedzUsuńPoldku, miło mi, że na coś Ci się przyda moja pisanina :)
Magdaleno, rzeczywiście połączenie kokosa z marchewką jest fantastyczne, a z imbirem to naprawdę rewelacyjne trio. Nie zawiedziesz się :) Miłego pobytu Ci życzę :)
Aga, i wzajemnie ;D
Spróbuję, bo do tej pory za najlepszą marchewkę uważałam taką lekko zblanszowaną na parze i pokropioną olejem sezamowym :)
OdpowiedzUsuńKrólowo , następny królewski przepis mam od Pani , tym razem na marchewkę , o matko jakie to dobre
OdpowiedzUsuńMARCHEW. DIETA. Indeks glikemiczny. IG to BŁĘDY.
OdpowiedzUsuńBH.223.
MOTTO: Marchewka świeża, a marchewka gotowana wg propagatorów IG !!
Świeża marchewka wg IG = 35 jest produktem na tzw. szczuplenie i to prawda znana, ale podawanie przez speców od INDEKSU GLIKEMICZNEGO, wskaźnika IG dla marchewki gotowanej, jako produktu na tzw. tycie IG = 85, jest dużym błędem i najprawdopodobniej źle zidentyfikowanym procesem gotowania, lub najpewniej kolejną niesprawdzoną i błędną pseudo teorią.
O CO CHODZI ?!
Marchewka zawiera skrobię tj. węglowodan, czyli cukier wielokrotnie złożony, który poddany procesowi gotowania mógłby ulec rozłożeniu tzn. wiązania międzycząsteczkowe, uległy by zerwaniu czyli mogłaby wówczas np. glukoza wydzielić się nieco szybciej podnosząc poziom cukru, ale proszę Państwa jest to tylko niewłaściwa wizja, która biologicznie mogłaby mieć miejsce, ale zwyczajnie NIE ma.
PRAWDA realna wygląda jednak tak:
zarówno marchewka świeża jak i gotowana podnoszą niemal do identycznej wysokości poziom cukru we krwi po ich spożyciu i jest to poziom bardzo NISKI; ok. 13% wzrostu.
Ci specjaliści tzw. propagatorzy teorii IG, może i ugotowali sobie marchewkę, ale od strony merytorycznych badań identyfikacyjnych, poza zjedzeniem tejże marchewki nie poczynili NIC, oprócz tworzenia nierealnych, błędnych teorii.
Gołym okiem widać, że wirtualni SPECJALIŚCI od IG, cynicznie i bezczelnie potwierdzają Nieprawdy BIOLOGICZNE, które sami głoszą OŚMIESZAJĄC się przy tym skutecznie.
RADA jest jedna; należy od zaraz odrzucić wszelkie tabele IG, całą tę Ich wymyśloną, NIEPRAWDZIWĄ i w najwyższym stopniu NIEREALNĄ grę; z życiem i zdrowiem zwłaszcza chorych na CUKRZYCĘ, ludzi wczytujących się w tę wirtualną i BZDURNĄ teorię.
Ważne są jednak tzw. __NISKIE węglowodany, tj. do 26% wzrostu czyli __GLUKOZA naturalna, niezbędne dla naszego mózgu.
Odnośnie konsumpcji to ostanie słowo, co oczywiste należy zawsze do naszego lekarza rodzinnego.
R E F L E K S J A:
__INDEKS ŻYWIENIOWY, a; __INDEKS GLIKEMICZNY, to dwa różne spojrzenia na realia przyrodnicze.
IŻ; to identyfikacja ewolucyjnych dokonań przyrody. IG; to marketing, obłuda i biznes.
Zobacz też; CUKRZYCA typu 2, wg: IRL KRAKÓW.
__Książka; _pt._______: PORADNIK ŻYWIENIOWY człowieka w XXI wieku.
Wydanie drugie: zaktualizowane i uzupełnione.
__Skrót adresu strony w Internecie_______: MAGDALIRL
__ADRES_______: http://www.magdalirl.com.pl/
Patrycja GRAFF, Łódź
Już dawno nie zrobiłam tak "kontrowersyjnego" dania jak owa kokosowa marchew. Tuż po przygotowaniu uznałam, że jest paskudna ale zjedliśmy z mężem do obiadu po łyżeczce. Następnego dnia odgrzałam resztkę i żałowałam, że było jej tak mało :) dla mnie super! Mąż nieco mniej entuzjastyczny a moje dziecko karmione piersią chyba się bardzo oburzyło na tłuste mleko kokosowe i/lub imbir, bo niestety było trochę kłopotów z brzuszkiem.
OdpowiedzUsuń