Tofu z harissą i karmelizowane owoce
Znacznie śmielej poczynam sobie z tofu niż jeszcze kilka miesięcy temu. Najbardziej smakuje mi w kwaśnych, pikantnych połączeniach - z ostrą musztardą, kaparami czy pikantnymi piklami. Tofu z harissą i marynowaną papryką to jedno z najsmaczniejszych połączeń, na jakie wpadłam.
Tofu z harissą i marynowaną papryką
1 kostka (160 g) wędzonego tofu
0,5 łyżeczki harissy, sambal oelek lub kilka kropli tabasco,ważne, żeby miało moc
kilka czerwonych marynowanych papryk, kwaśnych i pikantnych (Bonduelle ma w swojej ofercie taką paprykę w małych słoiczkach)
2 ząbki czosnku
Tofu i papryki starannie osuszyć papierowym ręcznikiem, przełożyć do miski. Dodać czosnek starty na tarce i harissę/sambal/tabasco. Całość zmiksować "żyrafą". Jeść z razowym chlebem i natką pietruszki lub kiszonymi ogórkami.
Kto choć raz jadł tartę tatin, wie, jak wspaniale smakują długo smażone w maśle i cukrze owoce. Moim zdaniem to genialny deser, tani i wykwintny.
Karmelizowane owoce
80 g masła
3 czubate łyżki trzcinowego cukru (z braku laku biały też może być)
4 twarde jabłka, nierozpadające się podczas obróbki cieplnej (na przykład ligol lub alwa)
2 gruszki konferencje
garść dowolnych, pokrojonych w paski suszonych owoców (morele, śliwki, figi lub daktyle)
szczypta tymianku
sok z 0,5 cytryny
Owoce obrać i pokroić w cząstki. Wykroić gniazda nasienne. Na patelni rozpuścić masło z cukrem. Włożyć owoce i smażyć (nie mieszając!), aż się wspaniale przyrumienią. Nie należy spuszczać patelni z oka, żeby w razie konieczności zmniejszyć ogień - sos nie może się przypalić, a ma do tego tendencje.
Gdy owoce już będą rumiane, delikatnie przewrócić je na drugą stronę i smażyć dalej. Dodać suszone owoce pokrojone w paski, posypać tymiankiem i smażyć jeszcze chwilkę.
Gdy owoce będą błyszczące i rumiane, przełożyć je na talerz. Do pozostałego na patelni sosu dodać sok z cytryny, wymieszać (jeśli trzeba, podgrzać) i polać sosem owoce.
Tofu z harissą i marynowaną papryką
1 kostka (160 g) wędzonego tofu
0,5 łyżeczki harissy, sambal oelek lub kilka kropli tabasco,ważne, żeby miało moc
kilka czerwonych marynowanych papryk, kwaśnych i pikantnych (Bonduelle ma w swojej ofercie taką paprykę w małych słoiczkach)
2 ząbki czosnku
Tofu i papryki starannie osuszyć papierowym ręcznikiem, przełożyć do miski. Dodać czosnek starty na tarce i harissę/sambal/tabasco. Całość zmiksować "żyrafą". Jeść z razowym chlebem i natką pietruszki lub kiszonymi ogórkami.
Kto choć raz jadł tartę tatin, wie, jak wspaniale smakują długo smażone w maśle i cukrze owoce. Moim zdaniem to genialny deser, tani i wykwintny.
Karmelizowane owoce
80 g masła
3 czubate łyżki trzcinowego cukru (z braku laku biały też może być)
4 twarde jabłka, nierozpadające się podczas obróbki cieplnej (na przykład ligol lub alwa)
2 gruszki konferencje
garść dowolnych, pokrojonych w paski suszonych owoców (morele, śliwki, figi lub daktyle)
szczypta tymianku
sok z 0,5 cytryny
Owoce obrać i pokroić w cząstki. Wykroić gniazda nasienne. Na patelni rozpuścić masło z cukrem. Włożyć owoce i smażyć (nie mieszając!), aż się wspaniale przyrumienią. Nie należy spuszczać patelni z oka, żeby w razie konieczności zmniejszyć ogień - sos nie może się przypalić, a ma do tego tendencje.
Gdy owoce już będą rumiane, delikatnie przewrócić je na drugą stronę i smażyć dalej. Dodać suszone owoce pokrojone w paski, posypać tymiankiem i smażyć jeszcze chwilkę.
Gdy owoce będą błyszczące i rumiane, przełożyć je na talerz. Do pozostałego na patelni sosu dodać sok z cytryny, wymieszać (jeśli trzeba, podgrzać) i polać sosem owoce.
Ale pyszności :) Pasta z tofu z harissą brzmi szczególnie kusząco w te mrozy. Karmelizowane owoce - proste, genialne ;)
OdpowiedzUsuńu mnie b nie przeszło, ze względu na ostrość, mój przełyk i żołądek kwaszą się na takie smaki ;)
OdpowiedzUsuńwyprobuje :) a owoce sa tak ladne, ze pozeram wzrokiem:)
OdpowiedzUsuńJaki ładny kolor:) A chleb twój?
OdpowiedzUsuńZastąpię cgyba jednak tofu twarożkiem;)
Pasta smakuje nawet mojemu mężowi, który nie przepada za tofu.
OdpowiedzUsuńSzkoda, Agaa:(
Cześć Ilovetofu:)
Lidko, pewnie, że mój chleb:) Razowy z kozieradką.
Nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie wiedziałam o istnieniu Twojego bloga. Prezentujesz takie pyszności, że mimo wysokiej gorączki i osłabienia pociekła mi ślinka :)
OdpowiedzUsuńWitaj LulaBum, dużo zdrowia życzę :)
OdpowiedzUsuń