Posty

Wyświetlam posty z etykietą ciasto

Jabłkowy kisiel z budyniu ;-)

Obraz
Jeśli prawdą jest, że przeciętny Polak zjada pół jabłka dziennie, to ja, zjadając trzy, wyrabiam normę za sześciu rodaków. Szczególnie lubię jabłka bardzo twarde i chrupiące, z żółtawym miąższem, który zwykle ma więcej aromatu. W Polsce, dzięki ogromnej ilości gatunków, każdego tygodnia można zajadać się inną odmianą. Ja w tym roku zaczęłam klasycznie od papierówek, później były pięknie wybarwione pirosy, a gdy te zrobiły się zbyt miękkie, sięgnęłam po celestę. Ze starych odmian uwielbiam koksę, która rosła w sadzie mojego rodzinnego domu, oraz kronselkę. Chyba ze względu na okoliczności polityczne w tym roku jem jeszcze więcej jabłek niż zwykle. W każdy weekend robię ciasto z dwóch kilogramów jabłek, a poniżej znajdziecie przepis na najprostszy deser, który zdarza mi się często robić. Można go jeść na gorąco, od razu po ugotowaniu, albo zastygnięty, po schłodzeniu w lodówce. Świetnie smakuje na biszkoptowym albo kruchym spodzie lub z wegańskim sosem waniliowym. Weźcie odmianę jabł...

Canneles z Bordeaux

Obraz
Kilka lat temu silikonowe foremki na ciasteczka canneles zalegały na półkach większości hipermarketów. Ciekawa jestem, ile osób wiedziało, do czego służą :) Na przepis na canneles natrafiłam przez przypadek, przeglądając francuskojęzyczne blogi. Potem zaczęłam szperać w Internecie i już wiedziałam, co to za ciasteczka i jak je zrobić. Są to słodycze z historią, a swą nazwę zawdzięczają charakterystycznym żłobieniom w oryginalnych miedzianych foremkach. Kto ciekawy, więcej przeczyta we  francuskiej Wikipedii . Na zdjęciu udokumentowałam podejście trzecie. Korzystałam z różnych przepisów, najlepszy okazał się  ten , tłumaczenie zamieszczam poniżej. Canneles są bardzo smaczne, choć - jak dla mnie - za słodkie, pomimo iż zmniejszyłam ilość cukru. Korciło mnie nawet, by dać jeszcze mniej, tylko 150 g cukru, ale bałam się, że skorupka nie skarmelizuje się należycie. Największą trudność stanowi odpowiednie uchwycenie czasu pieczenia. Ja nie dopiekałam i ciastka na górze ...

Szmur

Obraz
czyli, jak pisze Hanna Szymanderska w "Kuchni polskiej. Potrawy regionalne": litewski specjał z tureckimi korzeniami, albowiem znawcy doszukują się w nim podobieństwa do bakławy. O szmurze, a właściwie o szmurkach, wspomina w swej książce kucharskiej także Nela Rubinstein. Do sporządzenia szmurek wykorzystywało się resztki ciasta ptysiowego, obsypywało je migdałami, rodzynkami i cukrem, a potem piekło kilka minut w nagrzanym piecu na rumiano. Ciasto należy pokroić, gdy tylko się podniesie i lekko przyrumieni, po czym dopiec w piekarniku. Od razu po wyjęciu z piekarnika zjadałam cały dolny rządek - 5 kawałków, szóstego już nie dałam rady dokończyć. Niestety, wskutek fatalnej pomyłki, zamiast na papierze do pieczenia, upiekłam ciasto na papierze śniadaniowym (kto widział, żeby robić papier śniadaniowy w rolkach do złudzenia przypominających papier do pieczenia?), skutkiem czego ciasto musiałam zeskrobywać z papieru nożem, więc zdjęcia pojedynczych ciastek nie zamieszczę. Ale ...