Marchewka o smaku toffi - gajar halwa
Jedliście kiedyś na Woodstocku halawę krysznowców z kaszy manny? Marchewkowa jest jeszcze lepsza. Z kilograma marchewek teoretycznie wychodzi porcja dla 4-5 osób, ale, wstyd się przyznać, ja zjadam tę ilość sama (na dwa razy;P). Na smażenie należy poświęcić godzinę. Marchewkę smaży się tak długo, aż nabierze smaku kajmaku, a na dnie patelni/rondla zacznie tworzyć się złocista warstwa z przypalającego się cukru i mleka. Długo smażona gajar halwa po prostu rozpływa się w ustach. Nie żałujcie marchewki - radzę od razu podwoić ilość składników. W Indiach do marchewkowej halawy dodaje się gęstej masy z odparowanego mleka (khoya). Dodatkowo każdą porcję halawy dekoruje się khoya. Ostatnio krąży po necie przepis Basi na smażoną śmietanę, która doskonale zastąpi odparowane mleko. Ja prezentuję wersję dietetyczną ;P na podstawie przepisu z książki "Kuchnia Kryszny". Polecam gorąco!
Gajar halwa
1 kilogram startej na drobniutkich oczkach marchewki - mają to być cienkie i jak najdłuższe nitki
50 g masła
0,5 łyżeczki mielonego kardamonu
2 szklanki mleka
1/3 szklanki cukru
po garści dowolnych orzechów i rodzynek (tym razem miałam tylko wiórki kokosowe) - najbardziej lubię orzechy nerkowca, a pistacje najładniej się prezentują na pomarańczowym tle
Orzechy kroję w mniejsze kawałki i przyrumieniam na patelni bez tłuszczu. Rodzynki parzę wrzątkiem i osuszam.
Marchwi nie obieram, tylko dokładnie myję, a jeśli jest brzydka - skrobię. Na patelni lub w szerokim rondlu rozgrzewam masło, wrzucam zmielony kardamon, smażę przez chwilę, po czym dodaję marchew. Smażę, cały czas mieszając, przez kilkanaście minut. W tym czasie doprowadzam mleko do wrzenia i gorącym zalewam marchew. Odparowuję mleko, cały czas mieszając, po czym wsypuję cukier i smażę dalej, nieustannie mieszając, aż marchew zacznie odstawać od rondla, a dno i ścianki rondla zaczną pokrywać się skarmelizowanym cukrem (następuje to po około godzinie smażenia). Wyłączam ogień, do masy dodaję orzechy i rodzynki, i zostawiam do wystudzenia. Później przekładam do niewielkiego (najlepiej kwadratowego) pojemnika. Uklepuję dokładnie. Schładzam w lodówce. Podaję pokrojoną w kostkę.
Jeśli macie mąkę z ciecierzycy, zachęcam do zrobienia innego niezwykle pysznego indyjskiego deseru, który prezentowałam kiedyś w Galerii potraw: laddu.
Na moim blogu jest także kilka innych ciekawych przepisów na marchew. Szczególnie polecam houriyę oraz kokosową marchewkę.
Gajar halwa
1 kilogram startej na drobniutkich oczkach marchewki - mają to być cienkie i jak najdłuższe nitki
50 g masła
0,5 łyżeczki mielonego kardamonu
2 szklanki mleka
1/3 szklanki cukru
po garści dowolnych orzechów i rodzynek (tym razem miałam tylko wiórki kokosowe) - najbardziej lubię orzechy nerkowca, a pistacje najładniej się prezentują na pomarańczowym tle
Orzechy kroję w mniejsze kawałki i przyrumieniam na patelni bez tłuszczu. Rodzynki parzę wrzątkiem i osuszam.
Marchwi nie obieram, tylko dokładnie myję, a jeśli jest brzydka - skrobię. Na patelni lub w szerokim rondlu rozgrzewam masło, wrzucam zmielony kardamon, smażę przez chwilę, po czym dodaję marchew. Smażę, cały czas mieszając, przez kilkanaście minut. W tym czasie doprowadzam mleko do wrzenia i gorącym zalewam marchew. Odparowuję mleko, cały czas mieszając, po czym wsypuję cukier i smażę dalej, nieustannie mieszając, aż marchew zacznie odstawać od rondla, a dno i ścianki rondla zaczną pokrywać się skarmelizowanym cukrem (następuje to po około godzinie smażenia). Wyłączam ogień, do masy dodaję orzechy i rodzynki, i zostawiam do wystudzenia. Później przekładam do niewielkiego (najlepiej kwadratowego) pojemnika. Uklepuję dokładnie. Schładzam w lodówce. Podaję pokrojoną w kostkę.
Jeśli macie mąkę z ciecierzycy, zachęcam do zrobienia innego niezwykle pysznego indyjskiego deseru, który prezentowałam kiedyś w Galerii potraw: laddu.
Na moim blogu jest także kilka innych ciekawych przepisów na marchew. Szczególnie polecam houriyę oraz kokosową marchewkę.
robiłam kiedyś coś podobnego, ale to nie było to. zapisałam sobie przepis i chętnie spróbuję..
OdpowiedzUsuńO dzięki Ci, Quinoamatorko! Wiesz, że szukam tego przepisu od trzech lat? A może dłużej nawet? Naprawdę! Jadłam go co prawda w wersji z odparowanym mlekiem, ale raczej nie zapowiada się, bym miała go zdobyć, więc chętnie zadowolę się tą. A na Woodstocku koniecznie spróbuję. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się wybrać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Quino, dzięki za ten przepis! Ja też kiedyś próbowałam czegoś podobnego u znajomych, ale ani nie zapisałam przepisu ani nie wypytałam o nazwę, więc od lat zastanawiałam się co to właściwie był za wyrób i czy to naprawdę możliwe, żeby był z marchewki. Teraz już wszystko wiem, wielkie dzięki :)
OdpowiedzUsuńintrygujący przepis, widzę, że kuchnia indyjska wciągnęła Cię na dobre ;-)
OdpowiedzUsuńMmmm, wyobrażam sobie jak to musi smakować :) Chyba poświęcę czas na to mieszanie :)
OdpowiedzUsuńja tą z kaszy manny uwielbiam , choć robię sama bo na Woodstocku nie byłam , ale robię wg przepisu z forum krysznowców :)
OdpowiedzUsuńA tej nie jadłam , nie robiłam , choć książkę mam :D
Twoje zdjęcia są takie apetyczne ,że dużo bym dała ,żebym mogła wyciągnąć z ekranu jeden choć kawałeczek :)
uwielbiam kazda chalwe a marchewkowa w szczegolnosci. Zamiescilem ja kiedys u siebie na blogu podana z lodem waniliowym, smaki swietnie sie uzupelnily ;)
OdpowiedzUsuńAsiejko, w takim razie koniecznie wypróbuj ten przepis! Czekam na Twoją relację :)
OdpowiedzUsuńZaytoon, bardzo się cieszę, że mogłam się na coś przydać :) Trzy lata to kupa czasu, a halawa pyszna :D Pozdrawiam Cię serdecznie!
Marta, nie ma siły - musisz wypróbować, żeby przekonać się, czy to ten przepis ;) Ale rzeczywiście smak marchewkowy jest tylko lekko wyczuwalny, sama nie wiem, czy bym się szybko domyśliła, że to deser z marchewki :)
Poki, kuchnia indyjska mnie wciągnęła bez reszty, a kasza leży odłogiem ;) Powinnam chyba pomyśleć nad zmianą nazwy bloga na Kumin Prodżekt, albo coś w tym stylu :)
Isadoro, smakuje bosko! Trudno lepiej wykorzystać 1 godzinę :)
Alciu, w takim razie już czekam na Twoją relację :) Czuję, że będzie Ci smakowało ;)
Arku, znalazłam Twoją halawę. Pysznie się prezentuje! Lody waniliowe albo mascarpone to fantastyczny dodatek :)
Jakie one śliczne!
OdpowiedzUsuńcos jakby chałwa z marchwi.
OdpowiedzUsuńrety, ale intrygujące.
Koniecznie muszę spróbować :-)
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie.
Ja wczoraj robiłam pastę z marchewki, skoro ją lubisz to możesz również spróbować po mojemu ;-)
Pozdrawiam
Zastanawiam się tylko czy po przerobieniu na wegański przepis będzie też dobra, chodzi mi szczególnie o zastąpienie mleka roślinnym.
OdpowiedzUsuńświetna! i bardzo apetyczna na tych fotkach
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie komentarze, dziewczyny i pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWypróbujcie, bo jest to jedna z najpyszniejszych rzeczy, jakie jadłam.
Edysiu, zaraz poczytam o Twojej paście z marchewki :)
Na Puszce znalazłam wegańską wersję:
http://puszka.pl/przepis/5575-gajar_ka_halwa-halawa_z_marchwi.html
Pierwsze słyszę o chałwie marchewkowej! Ne wobrażam sobie zupełnie smaku, a wyobrażnię, to ja mam:). Zostało mi zatem zrobić, żeby się przekonać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńsiedzę w domu, mam składniki, aż mnie korci, żeby zrobić :) zastanawiam się czy teflonowy rondelek będzie dobry?
OdpowiedzUsuńeMWoo
Kingo, mnie najtrudniej było uwierzyć, że efekt może być taki pyszny! Zrób, zrób :) Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńMwoo, pewnie, że będzie dobry :) Życzę miłego mieszania :)
jedyne czego nie mam to kardamon, zastanawiam się czy go po prostu nie dać, czy zastąpić czymś innym
OdpowiedzUsuńeMWoo
Możesz dodać cukier waniliowy, cynamon albo nawet szczyptę kuminu lub zmielonego ziela angielskiego. Cynamonem zawsze można oprószyć z wierzchu. Ciekawa jestem, czy nadal deliberujesz nad przyprawami, czy już może smażysz ;P
OdpowiedzUsuńna razie jadłem śniadanie, z gościem, i dopiero będę smażył :P
OdpowiedzUsuńPS i przypadkowo mam nerkowce :P
eMWoo
mieszam
OdpowiedzUsuńeMWoo
I?... :)
OdpowiedzUsuńmniam, mniam, rewelacja! robię podobnie, ale na koniec daję jeszcze 2-3 łyzki sezamowej pasty Tahini:))pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńMarto, świetny pomysł z dodaniem tahiny! Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńChałwę tradycyjną już robiłam, ale takiej sezamowej jeszcze nie. Czas by to zmienić, bo lubię jak to co pojawia się na talerzu to co sezonowe :)
OdpowiedzUsuńnie mogę, te Twoje dania są obłędne!
OdpowiedzUsuńa na jakim ogniu smażyć?
OdpowiedzUsuńTe wlasnie halve kupuje w indyjskim sklepie, z poczatku nie wiedzialam co jest glownym skladnikiem, w zyciu nie pomyslalabym, ze to marchewka, ale potem w drugim sklepie zobaczylam angielska nazwe carrot halva, wiec od razu sie domyslilam, ze ten pomaranczowy kolor to nie zaden barwnik.
OdpowiedzUsuńMnie sie wydaje, ze w tym co ja jadlam, byl jeszcze smak pomaranczy, ale moge sie mylic.
Hinduska ze sklepu mowila, ze oni ten deser robia roznie w zaleznosci od rejonu Indii.
Maja tez cos podobnego, ale w bialym kolorze, smakuje jakby bylo na mleku w proszku, troche kokosu, kardamonu i orzeszkow. Cos pysznego.
Dziewczyny, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńWarsze, smażyć na średnim ogniu :)
Anonimowy - marchewka długo smażona nabiera pomarańczowego aromatu i nawet pachnie trochę pomarańczowo, ale możliwe, że jadłaś halawę z dodatkiem wody z kwiatów pomarańczy, która figuruje w niektórych przepisach. Jest bardzo dużo odmian halawy, a wszystkie pyszne :)
Piękne!
OdpowiedzUsuńA że uwielbiam kuchnię Indyjską zrobię na pewno :)
Idę przytargać marchewkę.. =)
Pozdrawiam weekendowo!
polecam zamienić mleko i cukier na skondensowane słodzone mleko pycha
OdpowiedzUsuńMożna kardamon zamienić na jakąś inną przyprawę?
OdpowiedzUsuńo ja głupia nie przeczytałam początkowych komentarzy. teraz już wiem ;)
OdpowiedzUsuńJa polecam smażyć na maśle klarowanym, a mleko gotować 3-4 razy (bez mieszania) zanim się je wleje do marchewki. Wtedy powstaje taki przepyszny, słodki kożuch :) Na kilogram marchewki daję prawie litr mleka, bo wtedy wychodzi dużo khoyi. Tak się nauczyłam w Mumbaju u mamy przyjaciela :) W Indiach gajar ka halwa doprowadzała mnie do euforii!!
OdpowiedzUsuń